Majtki menstruacyjne WIMIN

Tak, muszę to przyznać – zawsze byłam sceptyczna w odniesieniu do bielizny menstruacyjnej. Podpaski w czasie okresu są mokre, odparząją, lepią się…koszmar. Jeśli zapomnisz kubeczka, albo przecieknie Ci płyn do Twojej regularnej bielizny czy do spodni wszystko jest mokre. Byłam przekonana, że to niemożliwe, że nosisz bieliznę i nie czujesz nieprzyjemnej wilgoci cały dzień.

To nie tak, że wszystko z bielizną menstruacyjną to motylki i tęcza, o czym zaraz opowiem, jednak dzięki marce WIMIN, która wysłała mi do przetestowania majtki menstruacyjne, wiem, że działają zupełnie inaczej niż “nienoszenie żadnych środków” lub zwykłe podpaski. Co więcej, sprawdzają się całkiem fajnie!

Majtki, które dostałam mają rozmiar XXL. Są zdecydowanie większe niż większość moich majtek, ale prawda jest taka, że faktycznie są superwygodne. Ze zdjęć na stronie i tego jak wyglądają majtki na modelkach wnoszę, że spokojnie mogłabym załozyć rozmiar mniejsze. Te sięgają bardzo wysoko, zakrywając mi pępek. Jednak wiecie, co? Bielizna menstruacyjna to nie figi czy majteczki, a majtaski, które wygodnie otulają biodra. Mnie się to podobało. Były suuuuperwygodne! Majtki WIMIN są w kolorze czarnym a na biodrach mają estetyczne, minimalistyczne wstawki z przezroczystego meshu (mikrosiateczka). Po prostu ładnie i schludnie.

Stylistycznie przypominają staromodne majtasy, które teraz możemy kojarzyć z pin-upkami, no ale to jest obowiązujący teraz trend w bieliźnie. Dla mnie zdecydowanie zaletą jest to, że są czarne. Większość mojej bielizny jest w tym kolorze (bo też odzież mam najczęściej czarną), więc dla mnie to plus. Był to plus też z innego powodu, o czym później. Chłonna wkładka w kroczu jest zaskakująco cienka. Kiedy się ją dotyka jest cieńsza do podpasek typu “produkt ze skrzydełkami nowego typu”, a zdecydowanie cieńszaod podpasek tradycjnych, grubych. Nie da się ukryć, że dla kogoś kto lubi nosić legginsy perspektywa niechodzenia z “pieluchą” w majtkach to wielka zachęta.

Mam bardzo krótki okres, przy czym dzień pierwszy jest intensywny i zapełnia mi kubeczek dość szybko (30ml). Wiedziałam, że nie chcę ryzykować pierwszego dnia – jednak drugi wydawał mi się idealny do przetestowania.
Musze też powiedzieć jasno, że nie mam innych spodni niż czarne… Legginsy, Jeagginsy… wszystkie w kolorze mroku. Praca w domu, siedząca, czarne majtki menstruacyjne, czarne spodnie i krzesło przy biurku bez obicia. Idealnie bezpieczny test, prawda?

Byłam nieco zawiedziona, że początek dnia naznaczony był wyczuwalnie wilgotnymi majtkami ale też nieco wilgotnymi spodniami. Nie mocno, ale wyraźnie wilgotnie. Krzesło nie było mokre, odzież “połykała” najwięcej wilgoci, a same majtki pewnie znakomitą większość. Mój drugi dzień okresu nadal jest dość intensywny i w ciągu 12 godzin zapełnia się około 3/4 kubeczka. Majtki nosiłam do końca dnia. Było to zdecydowanie więcej niż 12 godzin. Jednak co ciekawe po południu spodnie i majtki były już suche i pozostały suche do końca dnia. Może po prostu przeholowałam z ilością czasu? Jeśli majtki mają pojemność 4 tamponów, a tampon zmienia się co 3 godziny, majtki powinny pozostać suche do 12h. Sama nie wiem – wilgotne były przez pierwszą część dnia, nie potem.

Według producenta po użyciu majtki należy wymoczyć w zimnej wodzie, a następnie wyprać w pralce. Bardzo chciałam użyć majtek na drugi dzień, żeby porównać z dniem mniej intensywniejszym. Więc zamiast prać w pralce postawiłam na tradycyjną metodę, ręczną. Wymoczenie w zimnej wodzie, a potem ręczne pranie. Majtki wylądowaly na kaloryferze (który aktualnie nie włącza się za często, z powodu wyższych temperatur, ale nadal zapewnia przewiew i dobre suszenie z powodu ustawienia prostopadłego względem ściany – przedziela łazienkę na dwie przestrzenie).
Muszę też powiedzieć, że ponieważ nie byłam w stanie sprawdzić czy spodnie zostały zaplamione, pokusiłam się ( a były to legginsy) o pranie ręczne spodni. No i niestety, ewidetnie zabarwiły wodę na lekko brązowo-czerwony odcień – co jest zdecydowanie potwierdzeniem, że część krwi jednak przedostała się do spodni. Miałam jeszcze inne potwierdzenie, ale o tym później.

Na drugi dzień (trzeci dzień okresu) niestety, zgodnie z obawami, majtki nie były wyschnięte – wkładka zdecydowanie potrzebuje dłuższego czasu schnięcia, zwłaszcza przy praniu ręcznym. Nie mogłam wrzucić ich do suszarki (zalecenia dotyczące prania). Tym sposobem, po nocy, kolejne kilka godzin spędziłam na sprawdzowym kubeczku. O majtkach przypomniałam sobie wieczorem przy kąpieli. Ponieważ wiedziałam, że na tym etapie może się wydarzyć, że po nocy kubeczek będzie pusty (lub mieć zaledwie kilka kropli płynu w środku), postanowiłam założyć majtki. Idealne zabezpieczenie, na wypadek gdyby cokolwiek miało jednak plamić, oraz zdecydowanie wygodniejsze rozwiązanie, jeśli nie muszę rano wyskakiwać z kubeczka.

Majtki zostały suche całą noc. A ponieważ plan był na totalne-prawie-że-pidżama-dzień, nie spieszyłam się ze zmianą. Ciągle były suche! Myślicie, że to dlatego, ze nie było już miesiączki? Fakt, pozostało tylko plamienie. Myślę jedna, że po prostu fajnie się sprawdziły w tym dniu. Wiem to stąd, że kiedy późnym popołudniem wrzuciłam je do miski z zimną wodą, odrobinę się zabarwiła od wypłukiwanej krwi. Ale bardzo bardzo mało. (spodnie były czyste). Kolejną noc i dzień można było zaliczyć do końca okresu. Majtki nosiłam w sumie 2 pełne dni – dzień drugi i czwarty okresu, oraz przez 1 noc (z 3 na 4 dzień).

Podsumowując zacznę od tego, co spowodowało dyskomfort. Po pierwsze zdecydowanie jedne majtki to za mało, jeśli miałabyś przestawić się wyłącznie na bielizne miesiączkową. Trzeba by mieć ich co najmniej 3 pary, jeśli możesz je przeprać ręcznie. W końcu jednej pary nie wrzucisz do pralki. To ma być eko! Jeśli chodzi o mnie, zdecydowanie nie jest to gadżet na pierwszy dzień czy nawet noc, jeśli w drugim dniu miałam problem z przesiąknieciem. Tyle, że to jest akurat bardzo indywidualne. No i dochodzę do ostatniego elementu, z powodu którego nie przesiądę się jednak na majtki menstruacyjne na stałe. Albo też nie jako jedyną formę zabezpieczenia.


Jednym z powodów, dla których pokochałam kubeczek jest fakt, że krew, która się nie utlenia, czekając w kubeczku na opróżnienie, wylewana pachnie wyłącznie żelazistą krwią. Niczym więcej. Kiedy krew zaczyna się utleniać, czarnieć, czeka w majtkach i tam schnie, podobnie jak na podpasce czy nawet w tamponie… jej zapach jest dla mnie nie do zniesienia. Mialam flashback tych miesiączek sprzed lat, sprzed kubeczka, których nie cierpiałam między innymi dla tego właśnie zgniłego zapachu! Co prawda musiałam przysunąć bieliznę do nosa (i spodnie też) ale jednak “aromat” był nie do pomylenia. Czwartego dnia zapach był śladowy (na spodniach nie było) ale się pojawił też. Nie wiem czemu w ogóle nie pomyślałam, że to przecież się wydarzy. W końcu krew wsiąka w tkaninę i sobie tam czeka, utlenia się, schnie, psuje się. No ŻYCIE!

Świetne okresorium

Jeśli porównuję majtki z kubeczkiem, dostrzegam, że będą one znacznie mniej trwałe. Będę musiała finalnie wydać więcej kasy niż na kubeczek (czy nawet kilka w ciągu kilku lat). Kubeczek pozostaje najtańszą opcją. Jednak nie każda z nas chce mieć kubeczek! Dlatego uważam majtki okresowe WIMIN za świetne okresorium 😀 (że akcesorium, ale okresowe, rozumiecie 😀 )

żródło: allwimin.com

Majtki okresowe WIMIN uważam za superwygodny gadżet miesiączkowy, z przeznaczeniem na lżejsze dni miesiączki (lub każdy dzień o jeśli nosicie czarną odzież i nie planujecie siadać nigdzie na fotelach z obiciami). Oraz jeśli macie po prostu bardzo delikatne miesiączki! Fenomenalnie sprawdziły się przy końcówce krwawienia i w nocy. Myślę, że idealnie nadałyby się, gdybym taki dzień z miesiączką miała spędzić np. na wycieczce w plenerze, spacerze po parku. Bardzo wygodnie i bezproblemowo. Dają duże poczucie wolności i swobody. Fakt że można je po prostu założyć i się nie trudzić jest superatrakcyjny. Supercienkość wkładki naprawdę daje duże poczucie wygody. Spanie z podpaską, która się przesuwa jest w porównaniu z tym koszmarem! Przy przeciętnie obfitych miesiączkach, jeśli nie chcemy używać kubeczka, a możemy wspomóc się w pierwsze dni na przykład wielorazową podpaską, możemy zachować zdrową śluzówkę pochwy, nie sięgając po tampony. Nie używamy podpasek z plastików. A kolejne dni to po prostu wygoda! W Y G O D A!!!! Ja je na pewno będę używać – właśnie przy końcu okresu, od czasu do czasu, zwłaszcza podczas spacerów czy wypadów za miasto.

WIMIN zrobiło świetną robotę, oferuje szeroką rozmiarówkę od XXS do XXL. Na pewno kupicie odpowiedni rozmiar. Podejrzewam, że jeśli zadzwonicie poradzić się, jaki wybrać rozmiar, też chętnie producent Wam pomoże. WIMIN to polska marka. Majtki szyte są w Unii Europejskiej. Wykonane są z miłej bawełny. Oraz spełniają swoją rolę jako bielizna menstruacyjna, do pewnego stopnia. Być może istnieje jakaś marka, która pozostaje sucha nawet w najcięższe dni, krew nie zmienia ich zapachu etc. Nie znam jednak takiej marki, myślę, że warto wiedzieć po co wybieramy bieliznę menstruacyjną i co ma ona robić, żeby spełnić nasze oczekiwania. Moje oczekiwania,( być może z powodu pierwotnego sceptycyzmu) zostały spełnione.